Oficjalna diagnoza - choroba hirschsprunga

Przez weekend Zosia dochodziła do siebie. Z dnia na dzień było coraz lepiej, była coraz weselsza. W niedzielę odwiedził ją Antek z dziadkami i ciocią. Wymiotów już nie było, ale kupka pojawiła się bardzo często przez co nadal walczyliśmy z odparzeniami. Weekend minął szybko i nadszedł poniedziałek, 8 lipca 2019 roku. A wraz z poniedziałkiem zaplanowany pasaż. Zapowiedziane było, że jeżeli pasaż da podejrzenie hirschsprunga, potrzebne będzie pobranie wycinków, ale na to trzeba będzie trochę poczekać. Najszybciej w następnym tygodniu. A czas oczekiwania na wyniki to nawet miesiąc. Mąż został z nami, bo ja nie mogłam wchodzić z Zosią do pracowni na zdjęcia. W poniedziałek Zosia miała kilka zdjęć, ich obraz nie był zadowalający i budził niepokój, więc we wtorek były zaplanowane kolejne zdjęcie. We wtorek dowiedzieliśmy się, że będzie potrzebne jeszcze jedno zdjęcie w środę. Niestety Mąż musiał już wracać do domu, do pracy. W środę przypadały akurat moje 29 urodziny. Liczyłam na piękny prezent. Gdy w środę rano poszłyśmy na zdjęcie, była z nami pielęgniarka, która miała zostać z Zosią. Miało to być ostatnie zdjęcie. Zosia już leżała, ja miałam wychodzić z gabinetu, ale przyszła lekarka opisująca zdjęcia, ta sama, która robiła Zosi usg podczas przyjęcia i była z nami tej krytycznej nocy. Powiedziała, że wiecej zdjęć nie trzeba, że ona je oglądała i jest ok. Wzięła mnie na bok i powiedziała, że zdjęcia nie wykazują hirschsprunga. Poczułam ogromną ulgę, byłam szczęśliwa, że dostałam tak piękny prezent urodzinowy. Wróciłyśmy z Zosią na oddział i Mała po zabawie zasnęła. Kilka godzin później przyszła do nas Pani ordynator. Okazało się, że jednak wcale nie jest dobrze. Obraz ze zdjęć wskazuje na hirschprunga. I na cito na drugi dzień będą pobierane wycinki. Obraz z rtg był tak zły, że przyspieszono pobieranie wycinków. Na wyniki mieliśmy czekać 2 tygodnie. Gdy ordynator wyszła, rozsypałam się zupełnie. Popołudniu przyjechał Mąż z Tośkiem, moją mamą i siostrą. Podnieśli mnie na duchu. Dzięki nim gotowa byłam stawić czoła następnemu dniu. W czwartek rano przyszła pielęgniarka i powiedziała, że zabierają Zosie na blok. Mogłam ją odprowadzić aż pod same drzwi. Mała miała jechać w łóżeczku, ale jak to ona wiercipięta ciągłe wstawała. I w końcu pielęgniarka powiedziała żebym wzięła ją na ręce, bo więcej krzywdy sobie zrobi będąc tam niż na moich rękach. Pod blokiem oddałam Zosie pielęgniarkom z bloku, tak ją zagadał, że nawet się nie zorientowała, że mnie nie ma. Chciałam zostać pod blokiem i czekać aż zabieg się skończy, ale pielęgniarka z oddziału powiedziała, że to bez sensu, że nie mogę tu być, mam z nią wrócić na oddział, położyć się i przespać. Serio? Spać gdy dziecko ma być znieczulane i ma mieć zabieg? Ale wróciłam z nią na oddział i czekałam. W końcu gdzieś po 3 godzinach przyszła pielęgniarka i powiedziała, że możemy iść po Zosie. Gdy wywozili ją z sali wybudzeń już na czworakach była w łóżeczku i płakała. Wzięłam ją na ręce i wróciliśmy na oddział. Resztę dnia i noc przespała. W piątek też większość dnia przesypiała. Mieliśmy wyjść tego dnia, ale chcieli ją poobserwować jak zachowuje się po znieczuleniu. Powiedzieli, że w poniedziałek wyjdziemy do domu i tam mamy czekać na wyniki biopsji. Dowiedzieliśmy się, że wycinki też zostały wysłane do badania na cito i może nim wyjdziemy, wyniki już będą. Zostało nam przetrwać kolejny weekend. W piątek po pracy przyjechał Mąż, na szczęście w tym szpitalu spacery były dozwolone, więc dużo z Zosią spacerowaliśmy i jakoś ten weekend minął. W poniedziałek gdy już byłyśmy spakowane i czekałyśmy na hasło, że możemy wyjść, przyszła Pani ordynator i powiedziała, że nas nie wypuści. Że dzwoniła na histopatologie i ustnie dostała wynik. Zosia ma hirschsprunga. Mieliśmy czekać do następnego dnia i oficjalnych wyników. A nasi lekrze już zaczęli kontaktować się z CZD i przesyłać im dokumentację Zosi. Mąż pojechał do domu, bo nie mógł tak zawalać pracy. We wtorek miała po nas przyjechać moja mama. We wtorek rano przyszła ordynator z naszą lekarz prowadząca. Były oficjalne wyniki, mówiące o tym, że Zosia ma hirschsprunga. Nasi lekarze dogadali się z lekarzami z CZD, wszystkie wyniki zostały im wysłane, a nam pozostało czekać na telefon od nich z datą przyjęcia. Wyszłyśmy z Zosią do domu. Wyszliśmy z diagnozą, która powinna być postawiona w kwietniu, a nawet od razu w listopadzie. Wyszliśmy z tym cudownie zdrowym dzieckiem jak nam do tej pory wmawiano, i z wizja operacji i stomii. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czym jest choroba Hirschsprunga

Resekcja jelita, zamknięcie stomii i zespolenie, czyli historia o pierwszym przywróceniu ciągłości układu pokarmowego u Zosi. Grudzień 2020